Naszą siłą jest unikalność
O potencjale hoteli niezależnych oraz działaniach podejmowanych przez reprezentującą je Fundację Polish Prestige Hotels (PPH) rozmawiamy z jej prezesem Krzysztofem Jędrochą.
Na początku czerwca br. PPH przystąpiła do Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego (IGHP). Skąd taka decyzja?
Z branżą hotelarską, czy mówiąc szerzej turystyczną, związany jestem praktycznie przez całe życie zawodowe. Widziałem różne etapy jej rozwoju – od zupełnego rozdrobnienia i kłótni, po współpracę i próby jednoczenia. Obecny zarząd IGHP pokazał, że pod jego kierownictwem ta organizacja potrafi dobrze działać – ma określoną misję, jest dynamiczna. Moim zdaniem trzeba wspierać tego typu samorząd gospodarczy, który reprezentuje przecież interesy nas wszystkich. Nie jest sztuką posiadanie pięciu czy sześciu izb gospodarczych, które de facto będą mówiły to samo, tylko innymi słowami, a na dodatek będą między sobą skonfliktowane. Dlatego, jako PPH, zdecydowaliśmy się poprzeć IGHP – instytucję, która ma już wyrobioną opinię i może skutecznie działać, również w naszym imieniu. Chodzi o wpływ na prawodawstwo, kształtowanie dobrych obyczajów, ale też inne projekty, które zamierzamy wspólnie realizować.
O jakiego typu inicjatywach mówimy?
W wielu obszarach działalność IGHP jest tożsama z celami statutowymi PPH, co stanowi bardzo dobry wstęp do tego, żeby pewne rzeczy robić wspólnie. Niektóre inicjatywy już dochodzą do skutku, mam nadzieję, że będzie ich więcej. Dobrym przykładem są organizowane niedawno przez IGHP szkolenia z zasad ochrony danych osobowych wprowadzonych przez RODO. Skoro zajęła się tym Izba, nie było sensu, abyśmy jako PPH robili podobne szkolenia i się dublowali. Porozumieliśmy się więc z IGHP, dzięki czemu nasi członkowie mogli brać udział w tych szkoleniach na terenie całego kraju, na preferencyjnych zasadach. Innym przykładem są regaty dla hotelarzy – impreza integracyjno-rozrywkowa, którą przygotowujemy od lat. Rok temu zaprosiliśmy na nią przedstawicieli Izby – efekt jest taki, że w tym roku realizujemy ją już wspólnie.
Od chwili powstania jednym z priorytetów PPH jest wspieranie rodzimych obiektów wobec zwiększającej się obecności zagranicznych sieci hotelowych na polskim rynku. O jakie konkretnie działania chodzi?
PPH powstała w 1997 r., a jej pomysłodawcą był Kazimierz Kowalski, ówczesny dyrektor hotelu Jan III Sobieski w Warszawie. Mówię o tym dlatego, że w tamtych czasach nie było jeszcze w Polsce wielu hoteli sieciowych. W zasadzie można powiedzieć, że dało się je policzyć niemalże na palcach jednej ręki. Pomysł był więc nowatorski i wybiegał mocno w przyszłość, która – jak się okazuje – podąża w założonym wówczas kierunku: międzynarodowe sieci się rozwijają, stąd potrzeba wsparcia obiektów niezależnych. Elementów tego wsparcia jest wiele. Najistotniejszy to stworzenie pewnego potencjału oddziaływania marketingowego. Mam tu na myśli prowadzenie wspólnych działań – wyjście na zewnątrz, pod wspólnym logo PPH. W erze internetu i mediów społecznościowych, dostarczających całą masę nowych kanałów promocyjnych, to bardzo ważne. Zaistnienie w nich wydaje się koniecznością, chociaż wiele osób jeszcze tego nie dostrzega. Poza tym dla pojedynczego hotelu podejmowanie regularnych działań w każdym z takich kanałów mogłoby okazać się zbyt problematyczne i czasochłonne. Dlatego skupienie się w grupie, w tym przypadku w PPH, pozwala na bardziej efektywną, szerszą promocję. Jako PPH bierzemy też udział w różnego rodzaju targach i wydarzeniach o charakterze promocyjno-sprzedażowym. Jesteśmy na branżowych konferencjach, prowadzimy szkolenia, wydajemy kwartalnik dystrybuowany w pokojach hotelowych, negocjujemy preferencyjne ceny dla naszych członków, np. na zakup rzeczy niezbędnych do funkcjonowania hotelu w różnych obszarach. Co bardzo istotne, oferujemy również profesjonalnie zbudowany program lojalnościowy. Goście mogą dzięki temu zbierać punkty za zakup usług w hotelach należących do PPH, płacąc nimi przy następnych pobytach. Będąc uczestnikiem programu lojalnościowego Prestige Club uzyskują również zniżki na usługi hotelowe, rezerwując je bezpośrednio w hotelach lub na stronie internetowej organizacji – www.hotelepph.pl. To dla nich jeden z argumentów przemawiających za wyborem naszych obiektów – niezależnych, ale dających podobne „bonusy” co te, oferowane przez międzynarodowe sieci.
Czyli skupienie się pod wspólną marką PPH pozwala skuteczniej konkurować z hotelami sieciowymi?
Zdecydowanie. Temu właśnie ma służyć ten „parasol” w postaci wspólnej marki i logo. Oczywiście, zdarza się, że niektóre hotele – w tym należące do naszej grupy – mają na tyle silną markę, że jest ona porównywalna z PPH, a w niektórych grupach konsumenckich nawet ją przewyższa. To jednak raczej wyjątki, poza tym nawet takim obiektom opłaca się równocześnie przebijać do świadomości klientów pod szyldem PPH. Przynależność do Fundacji to bowiem pewnego rodzaju dowód jakości. Skoro dany obiekt jest w niej zrzeszony to znaczy, że nie wziął się znikąd, ale ma pewną renomę, coś reprezentuje. Dla klientów to jasny komunikat, że warto się nim zainteresować. Marka przyciąga, to jasne. Dotyczy to zarówno klientów indywidualnych, jak i biznesowych.
Wspomniał Pan o gościach biznesowych… Jak ważna dla obiektów zrzeszonych w PPH jest ta grupa klientów? Czy hotele sieciowe stanowią dla nich poważną konkurencję?
Patrząc na proporcje (stosunek liczby hoteli sieciowych do hoteli funkcjonujących niezależnie), na prowadzenie zdecydowanie wysuwają się obiekty nienależące do sieci. W związku z tym także liczba obsługiwanych przez nie klientów biznesowych jest większa. Hotele sieciowe stanowią oczywiście konkurencję, ale nie jest ona tak ogromna, jak mogłoby się wydawać. Warto jednak zwrócić uwagę, że w grupie obiektów niezależnych, także tych zrzeszonych w PPH, jest sporo hoteli, które nie interesują się rynkiem MICE. Mają minimalne zaplecze pozwalające przyjąć tego typu grupy, ale nie jest to dla nich priorytet. Żyją przede wszystkim z gości indywidualnych, szczególnie ostatnio, kiedy turystów w Polsce przybywa. Z drugiej strony są oczywiście i takie hotele, które skupiają się na biznesie, a konferencje, kongresy i eventy to dla nich codzienność. Tu proporcje się odwracają – czasami trudno tam spotkać gości indywidualnych. Ciężko zatem generalizować. Poza tym, w wielu hotelach stosunek liczby klientów biznesowych do indywidualnych zmienia się w zależności od miesiąca. W okresach urlopowych dominują „zwykli” turyści, poza sezonem koniunkturę napędza biznes. Z kolei w mniejszych hotelach nawet pojedyncza grupa korporacyjna jest w stanie wygenerować aż 40-50 proc. miesięcznych dochodów. Klientów MICE nie ma więc tam realnie wielu, ale są bardzo istotni. W PPH wyróżniamy różne grupy hoteli. Te klasyfikowane jako City&Business, Resorts & SPA oraz Palaces & Manors z racji swojego charakteru przyciągają najwięcej imprez MICE. Mogę powiedzieć, że są ważnymi graczami na rynku.
Wielu klientów biznesowych zwraca się w stronę hoteli sieciowych, ponieważ jawią się one jako bardziej przewidywalne. Jak przekonać ich do lokowania imprez w obiektach niezależnych?
Jako PPH kierujemy naszą ofertę do różnych grup, również do klientów biznesowych. Główną wiadomością, jaką staramy się im przekazać jest właśnie informacja o unikalności obiektów niezależnych. Kierujemy do nich przekaz mówiący o tym, że są to obiekty wyjątkowe, które nie wyglądają tak samo w każdym miejscu na świecie. Idziemy w tę stronę, podkreślając odrębność, lokalny charakter, oryginalny, jedyny w swoim rodzaju pomysł na hotel, którym właściciel chce się podzielić ze swoimi klientami. Mówimy: „przyjedźcie do nas, bo u nas jest inaczej”. Dotyczy to zresztą hotelu, jako obiektu sensu stricto, ale także okolicy, w której się znajduje. Proszę zwrócić uwagę, że przynajmniej jeżeli chodzi o Polskę, hotele sieciowe zlokalizowane są przeważnie w największych miastach. Tymczasem wielu klientów poszukuje czegoś innego. Rozglądają się za nowymi miejscami, często na uboczu, które warto odwiedzić i w których można stworzyć ciekawy program atrakcji dodatkowych towarzyszący szkoleniu, konferencji, o wyjazdach integracyjnych nie wspominając. Siła obiektów niezależnych polega na tym, że jesteśmy profesjonalni tak samo, jak hotele sieciowe – mamy odpowiedni personel, wygodne pokoje, dobrze wyposażone sale konferencyjne z wysokiej jakości sprzętem. Oprócz tego oferujemy jednak tę wspomnianą już unikalność, lokalnego ducha. Osobiście nie jestem zwolennikiem hoteli, w których wszystko jest zautomatyzowane, zdigitalizowane. Liczy się gościnność – to „hospitality” w dosłownym tego słowa znaczeniu. Najlepiej da się go doświadczyć właśnie w obiektach niezależnych.
Jakie bolączki dotykają dzisiaj hotelarzy? Z jakimi problemami musi się Pan mierzyć jako prezes PPH?
Jako PPH najczęściej spotykamy się z problemem nieufności części właścicieli hoteli niezależnych (bez względu na to czy są to osoby fizyczne, czy spółki). Obawiają się oni, że jako organizacja będziemy chcieli im coś narzucić, ograniczając ich swobodę. To najtrudniejszy element w budowaniu całej grupy. Te obawy są nawet silniejsze niż w latach 90. czy na początku dwutysięcznych. Szczerze mówiąc trochę mnie to dziwi, gdyż równocześnie powstają dziesiątki grup hotelowych, najczęściej międzynarodowych, które to „zniewolenie” mają ustawione na znacznie wyższym poziomie – wymagają dużo większego podporządkowania się pewnym regułom. Świat zachodni zrozumiał już, że hotele niezależne też muszą się jednoczyć. W Niemczech, Austrii, Szwajcarii czy we Francji funkcjonuje cała masa organizacji takich jak nasza. W Polsce z tą świadomością wciąż nie jest niestety najlepiej. Niektórzy hotelarze zdają się też nie do końca wierzyć w skuteczność programów lojalnościowych. Nie rozumieją, że czasami trzeba zainwestować, żeby móc potem czerpać profity. Jeżeli natomiast chodzi o problemy branży hotelarskiej w ujęciu generalnym, znajdujemy się jeszcze na fali wznoszącej. To apogeum świetnych czasów. Bolączką bywają co prawda średnie ceny pokoi, które niejednokrotnie kształtują się na śmiesznie niskim poziomie, oraz wygórowane oczekiwania klientów. Tym niemniej zapotrzebowanie na hotele wciąż jest ogromne, powstają nowe obiekty. Pamiętajmy jednak, że ten czas prosperity kiedyś minie. Obawiam się, że już niedługo. Gigantycznym utrudnieniem jest też brak rąk do pracy i związane z tym wzrastające koszty pracy.
Michał Kalarus
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Krzysztof Jędrocha
Z turystyką związany od 1982 r., od 1991 r. działa także w branży hotelarskiej. W 2009 r. został wybrany na członka zarządu Fundacji Polish Prestige Hotels. Później mianowano go na wiceprezesa, a następnie prezesa tej organizacji, którą to funkcję sprawuje do dzisiaj. Piastuje również stanowisko wiceprezesa i dyrektora ds. handlowych w firmie Jan-Pol, zarządzającej dwoma hotelami w Krakowie (czterogwiazdkowym hotelem Amadeus oraz trzygwiazdkowym hotelem Wyspiański). Jan-Pol posiada także udziały w spółce Symposium Cracoviense, specjalizującej się w organizacji konferencji i kongresów.