Klienci wybierają te same atrakcje

Przyglądając się programom wyjazdów incentive realizowanym na świecie można zauważyć, że chociaż są coraz bardziej profesjonalne,  organizuje się je według podobnych schematów.

W badaniu przeprowadzonym przez portal Eventbrite, 78 proc. ankietowanych (reprezentantów tzw. pokolenia millenialsów) przyznało, że woli wydawać swoje pieniądze na ciekawe przeżycia i doświadczenia, niż na rzeczy materialne. W te oczekiwania wpisują się też współcześni zleceniodawcy i organizatorzy incentive. Incentive bowiem to budowanie doświadczeń, dlatego najlepiej sprawdzają się programy, które odwołują się do emocji. – To właśnie one uzyskują najbardziej zadowalające wyniki zainteresowania ze strony potencjalnych uczestników – mówi Maud Botten, sales director w agencji Uwin Iwin z RPA.  Z tego powodu atrakcje zawarte w programie są nawet ważniejsze niż miejsce, w którym się odbywają. Wyjątkiem teoretycznie mogłyby być najbardziej egzotyczne czy nieosiągalne destynacje, same w sobie generujące efekt WOW. Takie kierunki, głównie ze względu na ograniczenia budżetowe i czasowe, a także kwestie bezpieczeństwa, nie są jednak zbyt często wybierane przez organizatorów. Po przyjrzeniu się programom incentive realizowanym przez zagraniczne agencje wyraźnie widać, że spora część wykorzystywanych przez nie atrakcji jest dość uniwersalna. Ważną informacją z punktu widzenia polskiego rynku jest też fakt, że zarówno pod względem jakości, jak i oryginalności programy ze świata praktycznie w niczym nie ustępują tym przygotowywanym przez nasze firmy. Rynek w Polsce bardzo się rozwinął. Nie zostaliśmy w tyle, a dzisiaj możemy już konkurować z najlepszymi. Co zatem znajduje się obecnie na tzw. topie? 

Przygoda, czasem  ekstremalna
Jeśli mowa o emocjach, najskuteczniejszym sposobem ich wyzwolenia są aktywności ekstremalne. W szerokim zakresie w jednym ze swoich programów wykorzystała je fińska agencja Seikkailu Oy. Pracownicy i partnerzy handlowi jednej z firm zostali zabrani do Szwajcarii. Ich zadaniem było wejście na Eiger – szczyt w Alpach Berneńskich (3970 n. p. m.). – Oczywiście wszystko odbywało się pod okiem profesjonalnych instruktorów i było całkowicie bezpieczne. Chodziło o dobrą zabawę. Uczestnikom zorganizowaliśmy też szereg atrakcji dodatkowych. Jedną z nich był np. przejazd na sankach liczącą ok. 10 km górską trasą – w nocy, z latarkami na czołach – mówi Timo Heinaro, przedstawiciel agencji. Inną propozycją tej samej agencji była też wyprawa offroadowa po rosyjskiej Karelii. Dobrze sprawdzają się poza tym m.in. przejazdy bobslejami (sanie osiągają prędkość do 100 km/h), loty balonem, skoki na spadochronach, nurkowanie etc.  Zyskującym na popularności trendem, praktycznie na całym świecie, jest również łączenie atrakcji ekstremalnych i tych opartych na aktywnościach fizycznych z relaksem i luksusem. Po wyczerpującym dniu uczestnicy zapraszani są do spa na zabiegi pielęgnacyjno-upiększające lub do restauracji. Wizyta w lokalach gastronomicznych to zresztą świetny pretekst do zorganizowania degustacji lokalnych potraw i alkoholi. – Ten element w programach incentive wykorzystywany jest od zawsze, ale w ogóle nie traci na znaczeniu. Klienci go uwielbiają – przyznaje Ben Gosman z holenderskiej firmy Free Style Incentives. 

Fenomen kibica
W skutecznym budowaniu emocji świetnie sprawdzają się też incentive oparte o wydarzenia sportowe. Cieszą się popularnością szczególnie w Europie i Stanach Zjednoczonych. Podróże są łączone nie tylko z wizytą na najważniejszych imprezach, takich jak mistrzostwa świata w piłce nożnej, igrzyska olimpijskie, ale też z udziałem w pojedynczych meczach koszykówki, siatkówki, piłki nożnej, w zawodach Formuły 1 etc. – Nie zawsze muszą to być pakiety VIP-owskie, w lożach, z pełnym wyżywieniem i szampanem. Czasami lepiej zaprosić gości na zwykłe trybuny. Doświadczą wtedy czegoś bardziej rzeczywistego, czegoś co na dłużej pozostanie w ich pamięci. Każdy z nas w głębi duszy jest przecież małym chłopcem lub dziewczynką. Warto czasami zagrać na tych emocjach. To się sprawdza – mówi Ben Gosman.


Więcej w marcowym numerze THINK MICE.

ZAMÓW PRENUMERATĘ