Fot. Materiały prasowe

Lockdown na świecie pożądany plan B

Gdybyśmy mieli wybrać jedno słowo, które w kwietniu 2020 r. było najczęściej powtarzane przez profesjonalistów działających w przemyśle spotkań, byłoby to zapewne słowo lockdown. W związku z dynamicznym rozprzestrzenianiem się COVID-19, większość krajów wprowadziła ograniczenia dotyczące wjazdu i przemieszczenia się ludności. Jak to wszystko wygląda w praktyce oraz czym zajmują się dzisiaj lokalni kontrahenci agencji incentive?

To, że wprowadzone obostrzenia uderzyły w branże bezpośrednio powiązane z przemieszczeniem się, czyli przede wszystkim w turystykę, hotelarstwo czy transport, wiemy już niemal od dwóch miesięcy. Natomiast to, jak długo taki stan rzeczy może się utrzymać pozostaje wielką niewiadomą. Podawanie w tym momencie jakiejkolwiek daty przerwania impasu, można porównać do obstawiania zakładów w ruletce – ktoś w końcu trafi 36 czerwone, ale raczej za sprawą szczęścia, niż na podstawie wnikliwej analizy.

Keep in touch
Sytuacja, z którą przyszło się nam zmierzyć – i to w skali globalnej – nie ma precedensu. Chociaż nie wiemy, kiedy zostanie rozwiązana, najgorszą rzeczą, którą możemy teraz zrobić jest bezproduktywne czekanie, aż problem „sam się rozwiąże”. Na szczęście, po początkowych fazach gniewu, zaprzeczania czy depresji zaczyna pojawiać się coraz więcej przykładów, jak firmy, ale i konkretne osoby działające na co dzień w branży MICE, odnajdują się w nowej rzeczywistości. Zjawiskiem, które od kilku tygodni wyraźnie zyskuje na popularności są m.in. wszelkiego rodzaju prowadzone na żywo rozmowy online. W połowie marca w Travel Consulting zainicjowaliśmy serię takich rozmów pod nazwą „Keep in touch (live)”. W dyskusjach transmitowanych na Facebooku biorą udział przewodnicy oraz lokalni kontrahenci z różnych destynacji na całym świecie. Inicjatywa cieszy się dużym zainteresowaniem (rekordowa rozmowa osiągnęła 6,9 tys. wyświetleń, niemal każda przyciąga przed ekrany ponad tysiąc odbiorców), znalazła też naśladowców. To świetna wiadomość, gdyż wydźwięk tych dyskusji jest bardzo pozytywny i pożyteczny dla branży. Widz nie tylko słyszy, że „będzie dobrze, damy radę” (co niewątpliwie jest ważne), ale przede wszystkim dowiaduje się u źródła jak lockdown przebiega w konkretnych miejscach – jakie są obostrzenia, nastroje społeczne i jak w nowych okolicznościach odnajdują się nasi lokalni kontrahenci.

Różne podejście
Janusz Żebrowski z Fiordy.com przyznał, że Norwedzy nie mieli większego problemu z tzw. social distancing, czyli odizolowaniem się od innych obywateli. Z jednej strony dlatego, że w odróżnieniu od towarzyskich Włochów czy Hiszpanów są narodem zdystansowanym, poza tym stworzona przez ich południowych sąsiadów filozofia hygge (związana z przebywaniem w domu) również jest im bliska. Ponadto Norwedzy bezdyskusyjnie dostosowują się do wszelkich zakazów i obostrzeń – w żaden sposób z nimi nie polemizując. Również Janusz Żebrowski musiał dostosować się do nowych okoliczności – nie mogąc organizować wyjazdów zaczął sprowadzać do Polski i dystrybuować norweskie ryby. Kilka tysięcy kilometrów dalej, w Gruzji, obostrzenia wydają się bardziej restrykcyjne. Krzysztof Nodar Ciemnołoński z firmy Tamada Tour wspomniał o zakazie poruszania się samochodami osobowymi oraz o godzinie policyjnej (od 21:00 do 6:00). Zakaz wychodzenia z domu po zmroku obowiązuje także w Maroku. Co więcej, samo przemieszczanie się po kraju, a nawet po poszczególnych miastach wymaga specjalnych przepustek – opowiedziała o tym Natalia Wojnowska z Maroko Magic Holidays. Z kolei mieszkająca w Kapsztadzie Asia Kalinowska z Seventh Sense Travel nie może napić się wybornego, południowoafrykańskiego wina, które jest produkowane w winnicach oddalonych zaledwie pół godziny jazdy od jej domu. Wszystko przez wprowadzoną w kraju prohibicję. Mimo że w RPA jest właśnie końcówka lata, ruch turystyczny całkowicie zamarł, a opalać można się co najwyżej na balkonie.

(...)

Michał Supieta

Czytaj więcej w bezpłatnym wydaniu THINK MICE maj 2020

>> POBIERZ