
Fam trip – czy to jeszcze działa?
Z całej palety działań promocyjnych to właśnie fam tripy, łączące „przyjemne z pożytecznym”, uznawane są za jeden z najskuteczniejszych sposobów prezentowania destynacji. Czy to narzędzie słusznie cieszy się tak dobrą renomą?
Nazwa fam trip (inaczej study tour, podróż studyjna) pochodzi z języka angielskiego i jest skrótem od familiarization trip. To specyficzny rodzaj wyjazdów skierowanych do określonej grupy osób – najczęściej do potencjalnych klientów, czyli meeting plannerów, agentów turystycznych lub zleceniodawców, czasami także do dziennikarzy i blogerów. Ich celem jest przybliżenie i zareklamowanie jakiejś destynacji. Chodzi zarówno o pokazanie jej potencjału turystycznego, jak również obecnej na miejscu infrastruktury hotelowej czy, w przypadku branży MICE, także konferencyjnej. Często takie podróże uzupełniane są o spotkania z lokalnymi usługodawcami, co ma pomóc w nawiązaniu z nimi wpółpracy biznesowej.
Duże zainteresowanie
Tego typu podróże organizują najczęściej biura promocji miast i regionów, a w przypadku branży MICE – również convention bureaux, ale także m.in. biura DMC, PCO, linie lotnicze oraz hotele. – Chcemy promować się przez destynację, w której się znajdujemy. Nawet najpiękniejszy obiekt nie przyciągnie bowiem zbyt wielu klientów, jeżeli będzie zlokalizowany w mało atrakcyjnym lub zupełnie nieznanym miejscu. Oczywiście poszczególne kierunki reklamuje się też m.in. poprzez udział w targach branżowych, ale z własnego doświadczenia wiem, że pokazanie ich zaproszonym gościom „na żywo” przynosi dużo lepsze skutki – tłumaczy Agnieszka Najberek, dyrektor sprzedaży w Hilton Warsaw Hotel & Convention Centre. Ten stołeczny hotel organizuje dwa rodzaje fam tripów. Pierwszy to autorskie projekty, drugi to te, w których występuje w roli partnera, oferując noclegi, a często także inne usługi hotelowe, jak chociażby zaproszenie gości na uroczystą kolację. – W ciągu roku odbywa się co najmniej pięć takich projektów, różnego rodzaju. W tym roku na przykład zorganizowaliśmy już dwie wizyty – dla gości z Wielkiej Brytanii i Kanady. Jako partner będziemy uczestniczyć jeszcze w trzech-czterech podobnych przedsięwzięciach – wyjaśnia Agnieszka Najberek. O stałej popularności podróży studyjnych jako narzędzi służących promocji miast i regionów świadczy też fakt, że sięgają po nie destynacje i instytucje, które w ich imieniu rozpoczynają działania promocyjne. Przykład? Powstałe w ubiegłym roku Lubelskie Convention Bureau, które do tej pory zdążyło już przeprowadzić dwie takie wizyty w Lublinie. Kolejna tego typu impreza odbędzie się pod koniec lipca. – Organizacja wizyt studyjnych jest dla nas jednym z kluczowych narzędzi promocji potencjału konferencyjnego regionu, szczególnie na rynku krajowym. Powodem jest m.in. duża dynamika wzrostu sektora MICE w woj. lubelskim oraz liczba nowych inwestycji. Zależy nam, aby branża zwróciła uwagę na potężną infrastrukturę konferencyjną, jaka tu powstała – mówi Marta Wiśniewska, kierownik Lubelskiego Convention Bureau.
Poznanie empiryczne
Powyższe opinie nie są odosobnione. Stanowią potwierdzenie tego, że fam tripy nadal „działają” i mają rację bytu. Takie doświadczenia mają zarówno polscy, jak i zagraniczni organizatorzy. Podstawową zaletą fam tripów jest to, że pozwalają na bezpośrednie, empiryczne poznanie kierunku i obecnej na miejscu infrastruktury. – Właśnie to sprawia, że są jedną z efektywniejszych form promocji destynacji. Przede wszystkim dają zapraszanym osobom możliwość odkrycia danego miejsca, sprawdzenia dostępnych tam atrakcji, inspekcji wybranych obiektów, spróbowania lokalnej kuchni. Jednym słowem – poznania pełnego spektrum możliwości. Organizując fam tripy liczymy na to, że mając w pamięci dobre (a tylko takie staramy się dostarczać) doświadczenia, meeting planner czy agent turystyczny, przygotowując ofertę dla klienta, w pierwszej kolejności pomyśli o kierunku, który sam poznał i który zrobił na nim pozytywne wrażenie – przyznaje Paulina Walczak-Matla z Atout France – Francuskiej Agencji Rozwoju Turystyki. Rzeczywiście, zupełnie inaczej rozmawia się o destynacji, którą zna się tylko z opisów i opowiadań, niż o tej, w której się było. Organizując fam tripy trzeba jednak pamiętać, że to długoterminowa inwestycja. – Ewentualnych profitów w postaci konkretnych wydarzeń i eventów należy się spodziewać dopiero w perspektywie od roku do nawet pięciu lat. Zwrot z takiego wyjazdu na pewno nie nastąpi od razu – przyznaje Vita Žilinskaite, chief project manager w Vilnius Convention Bureau.
Więcej w lipcowym numerze THINK MICE.
ZAMÓW PRENUMERATĘ