Fot.: Kuba Kiljan

Joanna Montenarh: Rockowa dziewczyna

Dynamiczna, może trochę szalona, ale na pewno uczciwa, godna zaufania i zawzięta – takimi przymiotnikami opisuje Joannę Montenarh, współzałożycielkę Travel Projekt DMC, jej wspólnik. Sama przyznaje, że nie lubi monotonii, przez co najprawdopodobniej zainteresowała się organizacją podróży incentive. Oprócz tego z powodzeniem przyciąga zagranicznych klientów MICE do Polski. I tak prawie od 25 lat.

Joanna Montenarh zawsze była ciekawa świata. Swoje dwie największe pasje zawdzięcza rodzicom. Mowa o językach obcych (jeszcze w podstawówce uczęszczała na prywatne lekcje angielskiego) i jeździe na nartach. Znajomość języka pogłębiała w klasie z wykładowym angielskim w liceum im. Mikołaja Kopernika, które w tamtych czasach uchodziło za jedną z najbardziej prestiżowych szkół średnich w Warszawie. Także podróżowanie było ważną częścią jej życia. Za pierwsze zarobione pieniądze (w trakcie studiów) razem z przyjaciółmi wybrała się na wycieczkę objazdową po Europie. Wtedy też po raz pierwszy mogła poczuć się przez chwilę planistką, organizatorką, pilotką i tłumaczką w jednym. 

Dobrze się stało

Studia na kierunku geografia i turystyka paradoksalnie nie były pierwszym wyborem przyszłej właścicielki Travel Projekt DMC. Kierując się rozsądkiem, zdawała na marketing i zarządzanie na Wydziale  Ekonomii UW. Egzaminy zdała, ale jako pierwsza „pod kreską” się nie dostała. Jak ocenia dzisiaj – bardzo dobrze się stało. Zarządzania i marketingu i tak nauczyła się prowadząc firmę, a studia geograficzne i turystyczne podobały jej się dużo bardziej – zwłaszcza wyjazdy i praktyki terenowe, ale też zajęcia z marketingu, organizacji czy zarządzania w turystyce. 

Na czwartym roku studiów rozpoczęła pracę w jednym z wiodących wówczas biur turystyki przyjazdowej, gdzie odpowiedzialna była za rynek skandynawski. To tam po raz pierwszy zetknęła się z branżą MICE, nawiązała też przyjaźń z Leszkiem Ostaszewskim, pełniącym w firmie funkcję kierownika działu niemieckojęzycznego. Poprzez tę znajomość nasza bohaterka poznała swojego przyszłego męża, z którym wkrótce wyjechała do Niemiec. Po roku intensywnej nauki języka niemieckiego zatrudniła się w Kölner Wach- und Schliessgesellschaft – firmie zarządzającej terenami targowymi w Kolonii. 

Pomysł i know-how

Pomimo odległości przyjaźń państwa Montenarh z Leszkiem Ostaszewskim trwała nadal. To właśnie z rozmów tej trójki: Joanny – po studiach turystycznych, jej męża – kierownika działu wyjazdów do Europy Wschodniej i Leszka – również po turystyce (na SGH), wyłonił się plan na wspólny biznes. – Mieliśmy różne pomysły, ale stwierdziliśmy, że bez sensu jest brać się za coś, na czym się nie znamy. Stanęło więc na turystyce. My mieszkaliśmy w Niemczech, Leszek w Warszawie, każdy miał swoje życie i pracę, ale w końcu zarejestrowaliśmy firmę – wspomina Joanna. 

Był listopad 1998 roku. Na początku Travel Projekt tworzyły trzy komputery i faks, resztę stanowiło know-how. Pierwsze biuro mieściło się w Warszawie na słynnej Ordynackiej 9 – w maleńkim, wąskim lokalu o powierzchni 10 mkw. Po półtora roku przeniesiono je do większego lokalu na ul. Kopernika, po kolejnych czterech latach do Rainbow Center, potem do 200 mkw. na ul. Grochowską, aż w końcu właściciele zdecydowali się na zakup zaprojektowanej w stylu industrialnym przestrzeni w stołecznym Soho Factory. Firma od początku skupiała się na rynkach niemieckojęzycznych, w swoim portfolio posiadając głównie imprezy turystyczne oraz wyjazdy studyjne. Myślano też o doradztwie turystycznym – stąd zresztą nazwa Travel Projekt. 

Ta oferta – kierowana m.in. do hoteli – miała je lepiej przygotować na przyjazdy grup turystów z rynku niemieckiego. Firma cały czas się rozwijała, zdobywała nowych klientów i była coraz bardziej rozpoznawalną marką na rynkach niemieckojęzycznych. Wyrazem tego były nagrody branżowe przyznane przez RDA International Coach Tourism Federation – za najlepszy koncept marketingowy i najlepszy katalog. Coraz częściej pojawiały się też projekty typowo MICE-owe, podróże firmowe czy obsługa drużyn piłkarskich (od zakwaterowania, transferów, wyżywienia, po organizację treningów, sponsorów i dziennikarzy). Ale to właśnie przemysł spotkań pociągał Joannę Montenarh najbardziej. – W branży pokutuje przekonanie, że jeżeli zajmujesz się leisure, to nie poradzisz sobie z projektami MICE. Postanowiliśmy więc rozdzielić te dwie działalności i stworzyć brand DMC (destination management company). Z nowym logo, oddzielną stroną internetową i zupełnie innymi programami w ofercie – wyjaśnia Joanna.

[...]

>>POBIERZ CAŁY ARTYKUŁ