Wszystko zaczyna się od idei…

CZYLI SŁÓW KILKA O OCHRONIE KONCEPTÓW

Chociaż mogłoby się wydawać, że sam pomysł to za mało, by móc przedsięwziąć kroki prawne w celu jego ochrony, czasem bywa to możliwe. Wystarczy mieć odpowiednie narzędzia. I rzecz jasna wiedzieć, jak i kiedy ich używać.

Wszystko zaczyna się od idei. Od pomysłu, który ewoluuje do bardziej zaawansowanego konceptu, przybiera coraz to konkretniejszy kształt i jako zrealizowany event urzeka setki, czy nawet tysiące odbiorców.  Skoro wszystko zaczyna się od idei, tym większą frustrację i niedowierzanie wywołuje w branży MICE, czy szerzej – marketingowej i kreatywnej, prosta konkluzja, że same pomysły i idee nie korzystają z ochrony prawno-autorskiej (art. 1 ust. 21. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych). Założenie to jednak wydaje się być dość racjonalne.  Wystarczy podać kilka przykładów. Chyba nikt nie chciałby, żeby twórca pomysłu  publicznego grania i śpiewania mógł mieć monopol na koncerty, wspólnego biegania  – na maratony i żeby bracia Lumière mieli wyłączność na sieci kin.  Niemniej trzeba pamiętać o potencjalnej wartości pomysłu czy – szerzej – konceptu eventu. I tutaj okazuje się, że jednak są narzędzia, które mogą pomóc twórcom genialnych rozwiązań.

Po pierwsze – tajemnica
Jak wiadomo, nic tak dobrze nie chroni pomysłu jak utrzymywanie go w ścisłej tajemnicy. Trudno jednak realizować event i szukać do niego partnerów, a tym bardziej – promować go, trzymając wszystko w sekrecie… Zacznijmy od negocjacji. Zgodnie z kodeksem cywilnym, jeżeli w toku negocjacji udostępniamy informacje z zastrzeżeniem, że są poufne, druga strona jest zobowiązana do nieujawniania i nieprzekazywania ich osobom trzecim, a także do niewykorzystywania ich do własnych celów – chyba że strony uzgodniły inaczej. Złamanie tych warunków obarczone jest odpowiedzialnością odszkodowawczą i ryzykiem konieczności wydania uzyskanych korzyści (art. 721 Kodeksu cywilnego). Przydatny przepis, jednak działający jedynie przy zastrzeżeniu poufności. Nieuczciwą konkurencją jest też przekazanie, ujawnienie lub wykorzystanie cudzych informacji, stanowiących tajemnicę przedsiębiorstwa albo ich nabycie od osoby nieuprawnionej, jeżeli zagraża to lub narusza interes przedsiębiorcy. Przy czym – przez tajemnicę przedsiębiorstwa rozumie się nieujawnione do wiadomości publicznej informacje techniczne, technologiczne, organizacyjne lub inne mające wartość gospodarczą, co do których przedsiębiorca podjął niezbędne działania w celu zachowania ich poufności.  W tym przepisie kluczowe są dwie frazy. Pierwsza: „nieujawnione do publicznej wiadomości”, czyli, weźmy na to, nieopublikowane na stronie internetowej. Zapis nie wyklucza jednak przekazania informacji kontrahentowi. Druga fraza brzmi: „niezbędne działania w celu zachowania poufności”. Co to oznacza? Umowy NDA (non-disclosure agreement), ograniczanie dostępu do informacji hasłami, wewnętrzne regulaminy, czy umieszczanie stosownych klauzul w prezentacjach, ofertach czy korespondencji, z których wynika, że dana informacja jest przekazywana z zastrzeżeniem poufności.  Oczywiście, aby coś było w ten sposób chronione, musi mieć charakter informacji poufnej. Nie wystarczy więc dostarczyć banalny pomysł z klauzulą poufności, aby później móc go blokować i podnosić roszczenia związane z jego naruszeniem.

A co potem?
Prędzej czy później każda tajemnica wychodzi na jaw. Nadchodzi moment, gdy trzeba ogłosić lineup i headlinerów festiwalu, zacząć zachęcać do udziału w imprezie, ogłosić działania marketingowe z nią związane. Wtedy musimy sięgać po inne narzędzia, bo ochrona samego pomysłu to już za mało. Możemy zastrzec nazwę/brand wydarzenia jako znak towarowy.  W przypadku logotypów powołać się możemy na ochronę utworów, a jeśli ktoś chciałby czerpać z naszej renomy – na ustawę o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji. Ochronę można budować również w oparciu o scenariusze wydarzeń, jeśli są bardziej rozbudowane. Wówczas możemy bowiem mówić o  koncepcjach kreatywnych (czymś w rodzaju treatmentu filmu czy serialu), które mogą podlegać ochronie prawno-autorskiej, o ile są wystarczająco twórcze  i jeśli mają indywidualny charakter. Wreszcie – interesujące i niebanalne eventy można „sformatować”. Format to połączenie konceptu, scenariusza, oznaczeń, odróżniających elementów scenografii i rozwiązań biznesowych. Takie formaty są różnie chronione w różnych krajach – zazwyczaj jest to wariacja na temat ochrony prawno-autorskiej, ochrony znaków towarowych i know-how, lub w oparciu o przepisy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji.

adw. Maciej Kubiak
Zajmuje się prawem własności intelektualnej, redaktor naczelny LSW
IP Blog, wspólnik firmy prawniczej LSW Leśnodorski Ślusarek i Wspólnicy.
www.lsw.com.pl
www.lswipblog.pl