
Być jak Fajdek, najlepszym!
Mistrzostwa świata w swojej dziedzinie. Tudzież po prostu mistrzostwa Polski. Albo nawet mistrzostwa podwórka. Wielu z nas marzy o tym, żeby być numerem jeden. Z różnych względów. To marzenie z dzieciństwa, marzenie dorosłości, często marzenie branżowe. A może by tak po prostu… bez oczekiwań.
Pamiętam, gdy mówca na jednej z konferencji – po niebywałym aplauzie – powiedział: „Poczekajcie, teraz ja chcę jeszcze podziękować!”. A następnie głośno i wyraźnie dodał: „Dziękuję technikom, nagłośnieniowcom, dziękuję pani fotograf oraz siedzącej w pierwszym rzędzie pani, która mnie tu zaprosiła. Po prostu dziękuję!”.
Doceniać niedocenianych
Ta sytuacja miała miejsce ponad 20 lat temu. Wspaniała lekcja, chociaż wtedy byłem nią nieco zaskoczony. Mniej więcej od tamtej pory, zacząłem zresztą sam pracować na scenie. Dlatego staram się, tudzież powiem inaczej, prawie zawsze o tym pamiętam, aby podziękować wszystkim tym, dzięki którym mój wykład, prezentacja, występ czy całe przedsięwzięcie jest możliwe. To bardzo ważne, żeby cię dobrze słyszeli, widzieli, doceniali. Przecież tak naprawdę wszyscy chcemy być numerem jeden.
Cały czas się staram. Doceniać niedocenianych, a może tak na prawdę po prostu budować zespół. Żeby razem wygrywać i osiągnąć to, co trudne, często pozornie nieosiągalne, abstrakcyjne. Bycie numerem jeden jest ważne, szczególnie gdy świat stoi otworem, a Ty możesz zrobić z nim wszystko.
Budować marzenia
Każdy z nas ma swoje firmy i projekty. Mamy też swoje realizacje i finalnie – marzenia. Ciekawe jak wiele z nich jest ze sobą spójnych, kompatybilnych, w jakikolwiek sposób powiązanych. Pytam przez grzeczność... Robiliście takie zestawienie?
Cenne jest, aby łączyć. W końcu „work-life balance” to trend wszechobecny, warto działać w ten sposób. Ale czy na pewno jesteśmy w stanie być jednocześnie „torpedą” biznesu i mistrzem lub mistrzynią „prywatności”? I jak na to wszystko nałożyć jeszcze marzenia?
Jakie marzenia? Wielokrotnie może być to po prostu chęć bycia docenionym. Odnotowania docenienia, które jest zbudowane dookoła nas, takiego które chcielibyśmy czuć, finalnie takiego, które nas wzmacnia. Ale czy nie sztuką jest wzmocnić samego siebie i tak naprawdę samemu zapracować na sukces? Często zdarza się przecież tak, że marzymy o nagrodzie, scenie, kwiatach… Finalnie okazuje się jednak, że nikt dookoła nawet nie odnotował tego, co zrobiliśmy. Fakt, bycie mistrzem świata, Europy, Polski zobowiązuje, ale z drugiej strony czego chcieć więcej? Skoro jesteś numer jeden, to po prostu nim jesteś. I kropka. Rodzi się tylko pytanie czy to miłe poczucie „siedzi” tylko w Twojej głowie, czy może ktoś jeszcze to zauważył i odnotował? Nie wracam nawet do magicznego słowa „zadzwonił”? Różnie z tym bywa.
Konsekwentnie podążać
Mamy więc obraną ścieżkę. Decydujemy, że to właśnie praca w branży spotkań sprawia nam najwięcej przyjemności. Poza tym wierzymy, że na tym zarobimy. Bo przecież można... Dookoła słyszę, że jest pod tym względem już naprawdę dobrze. Zatem „ciach” – realizacja, kalkulacja, podsumowanie itd. Napędzamy spiralę sukcesu, która wywołuje nasz uśmiech, samorealizację i dobry stan konta. Jest miło. Czyli tak jak wielu z nas pragnie. Inni mają jednak nieco inne potrzeby. Tym co powoduje ich spełnienie może być na przykład kreacja. Marzenia wpływają wręcz same do portów, a kapitanowie realizacji permanentnie czekają na nowe wyzwania, sprawnie je rozwiązując. Nie tylko z precyzją, ale również z pasją. W ten sposób realizujemy projekt, doświadczamy zwycięstwa i rozliczamy pokaźną fakturę. Jesteśmy spełnieni. Cały czas podążamy wybraną ścieżką, którą sami zbudowaliśmy, tudzież stworzyliśmy dzięki współpracy z profesjonalistami z innych branż. To kierunek naszego rozwoju. Jest dobrze! Jesteśmy numerem jeden.
Być jak… czyli najlepszym
Spotkania powodują, że budujemy radość swoją i innych. Dajemy wartość dodaną. Korzystamy z tego przywileju, że to akurat my sprawiamy przyjemność innym, rozwijając ich biznesy, relacje, marzenia. Stwarzamy atmosferę bycia numerem jeden. Bycia najlepszym. Oskar, Nobel, tudzież po prostu nagroda branżowa. Zarówno kongresy, podróże motywacyjne, jak i wydarzenia korporacyjne mają przecież swoje wyznaczniki w globalnych nagrodach branżowych. W dodatku, patrząc na polskich realizatorów wiemy, że coraz częściej te nagrody lądują na ich biurkach. To oni są numerem jeden! I to w wielu różnych kategoriach i dziedzinach.
„Jedynka” jest cenna, nie warto się jej wstydzić. Wszyscy inni powinni ją wspierać, pokazywać i przede wszystkim o niej pamiętać. Wszak gramy do jednej bramki, mając jeden cel – być jak… czyli najlepszym! Oczywiście trudno nie odnieść wrażenia, że pracując w branży spotkań i pamiętając o jej szerokim spektrum, często rywalizujemy w wąskich gronach. Myśląc o naszych potencjalnych sukcesach, osiąganych na tle innych, na tle konkurentów. Wzmacnia to naszą pewność siebie, pobudza kreatywność i sprawia, że jeszcze lepiej budujemy tak ważną wartość dodaną. Co prawda, jest to też zjawisko, które czasami negatywnie wpływa na relacje, ale na szczęście dzieje się to rzadziej.
Być jak Fajdek, Paweł Fajdek
Być jak Paweł Fajdek… Dla przypomnienia: to polski lekkoatleta, specjalizujący się w rzucie młotem, pięciokrotny mistrz świata w tej konkurencji. „Mistrzostwo świata” – często tak mówimy, kiedy coś nam wyjdzie, kiedy jesteśmy z siebie dumni, w momencie, w którym po prostu jesteśmy numerem jeden. I nie boimy się tego. Cieszy nas ten fakt, dana realizacja, słowem wszystko to, co sprawia, że ktoś stwierdził, że jesteśmy upragnionym numer jeden.
Czasami ten numer jeden to mała rzecz, czasami bardzo ważna. Nierzadko niezauważalna przez rzeszę, ale jakże cenna i istotna dla wybranych. Przy okazji… wraca temat magicznego telefonu i gratulacji.
Wszystkim, którzy osiągnęli sukces ogromnie gratuluję. Po trzech miesiącach 2023 roku, jako juror w czterech konkursach dotyczących branży spotkań, mogę powiedzieć, że cudowne jest to, że Wam się chce. Aplikujecie, wygrywacie i jesteście doceniani. Prawie zawsze. Jasne jest, że zdarzają się też wspomniane już sytuacje, w których niestety prawie nikt nie zauważa waszego sukcesu... Wtedy przychodzi moment zwątpienia, chwilowa złość daje upust emocjom.
Ale warto być wtedy jak Fajdek – powiedzieć swoje i wygrać kolejne mistrzostwo. Działać dalej. Dzięki temu będziecie rośli w siłę. Najprawdopodobniej. Bo patrząc z drugiej strony i dodając na koniec łyżeczkę dziegciu, to właściwie dlaczego tak jest? Dlaczego jesteście numerem jeden, ale czasami świat o tym zapomina? Odpowiedź na to pytanie pozostawiam sobie do kolejnego tekstu, zapewne letniego. Ale zapamiętajcie jedno: trzeba być najlepszym – cokolwiek to znaczy!
Krzysztof Celuch
O AUTORZE
PROF. KRZYSZTOF CELUCH MBA, DBA – profesor akademicki oraz konsultant biznesowy. W 2018 roku założył firmę Celuch Consulting pomagającą organizacjom i przedsiębiorstwom w obszarach zarządzania, komunikacji i motywacji, rozwoju biznesu, w szczególności w odniesieniu do przemysłu spotkań (event marketingu). Profesor na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz SKEMA Business School we Francji. Jako prorektor w Szkole Głównej Turystyki i Hotelarstwa Vistula organizuje studencką konferencję IMEX Future Leaders Forum Warsaw oraz opiekuje się Studenckim Kołem Naukowym 2B. W latach 2009-2017 był kierownikiem Poland Convention Bureau Polskiej Organizacji Turystycznej oraz autorem raportu „Przemysł spotkań i wydarzeń w Polsce”. Od 2014 roku prowadzi badania dotyczące wpływu ekonomicznego przemysłu spotkań na gospodarkę Polski „Poland Events Impact” – publikacja ukazała się w 2015 oraz 2020 roku. Jako jedyny Polak zasiada w Hall of Leaders Events Industry Council. Jest trenerem MPI Global Training, Travelife czy Event Canvas oraz posiada certyfikacje CMM, CITE, CIS, HMCC, CED, CICE. To założyciel i pierwszy prezes MPI Poland, były członek zarządu MPI (2012-2016), członek zarządu MPI Foundation, a w latach 2020-2021 przewodniczący regionu EMEA w MPI Foundation.